Nie trudno jest spotkać oferty kredytowe określane jako „pożyczki pod mieszkanie” czy „pożyczki notarialne”. Konsumenci w wielu wypadkach nie zdają sobie sprawy ze skutków zawarcia umowy pożyczki, gdzie zabezpieczeniem spłaty pozostaje prawo własności do lokalu mieszkalnego.

Osoby pozostające w trudnej sytuacji materialnej kuszone są przez różnego rodzaju przedsiębiorstwa finansowe zawarciem umowy pożyczki wraz z umową przewłaszczenia nieruchomości na zabezpieczenie. Umowa ta nie jest uregulowana Kodeksem cywilnym i jej zawarcie odbywa się na tzw. zasadzie swobody umów.

W uproszczeniu można powiedzieć, że umowa przewłaszczenia nieruchomości na zabezpieczenie polega na tym, że już w momencie podpisania aktu notarialnego prawo własności nieruchomości przechodzi na inny podmiot, na przykład pożyczkodawcę, który z kolei zobowiązuje się przenieść zwrotnie nieruchomość w razie spełnienia określonego warunku, na przykład spłaty zadłużenia – wyjaśnia Andrzej Jednoralski, radca prawny z Kancelarii „ART”.

Problem polega na tym, że osoby zaciągają pożyczkę dajmy na to na kwotę 30 000 złotych, zaś nieruchomość, którą przedstawiają do przewłaszczenia, warta jest ok. 200 000 złotych. W przypadku braku spłaty zadłużenia nie nastąpi zwrotne przeniesienie nieruchomości na pożyczkobiorcę, co oznacza definitywną utratę przez niego prawa własności – dodaje mec. Jednoralski.

Mając powyższe na uwadze, należy kategorycznie przestrzec przed zawieraniem umów pożyczek, których zabezpieczenie polega na przeniesieniu prawa własności lokalu mieszkalnego. Co jednak zrobić, jeżeli już zawarliśmy taką umowę?

W przypadku zawarcia tego typu umowy, możemy podjąć próbę unieważnienia kontraktu, składając stosowne powództwo do sądu, czy to samodzielnie czy to za pośrednictwem prokuratora, jeżeli ten w wyniku przeprowadzonych czynności w toku postępowania karnego stwierdzi zasadność dla wystąpienia z powództwem cywilnym. Po pierwsze bowiem przedmiotowy proceder może być zakwalifikowany przez sąd jako wyzysk w rozumieniu Kodeksu cywilnego. Pożyczkodawca wykorzystuje wszak niedoświadczenie drugiej strony i zastrzega dla siebie świadczenie, którego wartość przewyższa w rażącym stopniu wartość własnego świadczenia. Po drugie natomiast możemy argumentować, że umowa jest nieważna albowiem zaistniała wada oświadczenia woli jednej ze stron, to jest osoba znajdowała się w stanie wyłączającym świadome albo swobodne powzięcie decyzji i wyrażenie woli bądź też oświadczenie zostało złożone pod wpływem błędu lub podstępu – wskazuje mec. Jednoralski.